Po sobotnim obfitym i aktywnym wieczorze niedzielny poranek wydawał się trwać dość krótko. Tak właśnie, pospaliśmy trochę dłużej i dopiero około 13 godziny wyszliśmy z hotelu. Jutro wyjeżdżaliśmy już do prowincji Henan i nasz plan na niedzielę był raczej luźny. Chcieliśmy odwiedzić najpiękniejsze w Pekinie miejsce kultu buddyzmu tybetańskiego czyli Świątynia Lamy zwana również Świątynią Harmonii i Pokoju (Yonghegong 雍和宫 – Yonghe Lamasery / Lama Temple). Do świątyni mieliśmy zaledwie kilka przystanków metrem, także bardzo szybko dotarliśmy na miejsce. Po okolicy widać było, że miejsce to jest ważnym punktem dla wszystkich odwiedzających Pekin. Zatłoczone ulice, grupy wycieczkowe w charakterystycznych jednakowych czapkach z daszkiem, autokary oraz sklepy z pamiątkami.
Kasy biletowe i bramki wejściowe do Świątyni Lamy prezentowały się w nowoczesnym stylu, co jest typowe dla Chin. Za bilet wstępu zapłaciłem 25 CNY. Ale to jeszcze nie wszystko! Wraz z biletem dostałem małą płytę CD z filmem o świątyni – szkoda tylko, że w języku chińskim. Po przekroczeniu bramki wejściowej, w specjalnym okienku można było odebrać całe pudełko kadzidełek, które wyznawcy używali do rytuałów palenia w różnych miejscach świątyni.
Świątynia Lamy nazywana jest w języku chińskim Yonghegong znaczy dosłownie „Pałac Pokoju i Harmonii” 雍和宫. Zbudowana w 1694 roku jest jednym z największych i najważniejszych klasztorów buddyzmu tybetańskiego na świecie. Składa się z pięciu hal, poprzedzonych dziedzińcami. Są to kolejno: Pawilon Niebiańskich Królów, Pawilon Harmonii i Pokoju, Pawilon Nieskończonych Łask, Pawilon Koła Dharmy oraz Pawilon Wiecznej Szczęśliwości.
W tej ostatniej znajduje się posąg Buddy Maitreji o wysokości 18 metrów, wyrzeźbiony z jednego pnia sandałowca o łącznej długości 26 m (część 8m wkopana jest w ziemię). Niestety w świątyni nie można fotografować wnętrz. W przypadku wielkiego Buddy szanując to miejsce powstrzymałem się od fotografowania. Na zewnątrz między poszczególnymi budynkami wierni paląc kadzidełka składali swoje modlitwy do Buddy.
Buddyzm tybetański zwany również Lamaizmem (od nazw duchownych – lamów) pochodzi z rozwoju buddyzmu na obszarach, gdzie obecnie znajdują się graniczące z Chinami: Nepal, Indie, Pakistan, Afganistan. Sensem buddyzmu jest uświadomienie sobie, że ziemskie życie jest nierozerwalnie związane z cierpieniem. Istnieje jednak droga, która prowadzi do uwolnienia się z tego cierpienia i osiągnięcia stanu absolutnego wyzwolenia zwanego nirwaną.
Wśród wypełnionych kadzidełkami korytarzy świątyni, czuć było unikalny aromat, który w połączeniu z modlitwami i skupieniem wiernych nadawał temu miejscu atmosferę duchowej siły i spokoju. Chociaż nie jestem biegły w buddyjskich obyczajach, starając się szanować sacrum tego miejsca, niekiedy jednak wpadałem w niezręczne sytuacje. Dla przykładu, kiedy mimowolnie rzuciłem kilka drobnych monet w miejscu, gdzie leżały już inne ofiary, młoda kobieta zauważywszy moje działanie zwróciła mi uwagę, będąc wyraźnie niezadowoloną. Niestety, nie mogłem zrozumieć, czy naruszyłem jakieś zasady, gdyż jej uwaga była wyrażona w języku chińskim, którym nie władałem.
Na samym końcu świątyni wyrastał największy budynek zwany Pawilonem Wiecznej Szczęśliwości. W nim znajdował się największy Budda. Z powodu tego posągu Świątynia Lamy została wpisana do Księgi Rekordów Guinnessa. Pawilon nad posągiem został wzniesiony dopiero po jego ustawieniu. Miejsce z pewnością warte odwiedzenia mające niepowtarzalny klimat i mimo, że znajduje się w Pekinie wyraźnie odczuwa się w nim tybetańskiego ducha…
W świątyni spędziliśmy około 2 godzin. Nazajutrz z rana opuszczaliśmy już Pekin i pociągiem udawaliśmy się do Zhengzhou, stolicy prowincji Henan. Bilety na pociąg kupowałem prawie dwa miesiące przed podróżą. Całą procedurą zakupu zajął się, mieszkający w Chinach od kilku lat, nasz rodak nauczający Chińczyków angielskiego. Przy okazji duże podziękowanie dla Petera !! 🙂 Polecam jego stronę www.info-chiny.pl gdzie znajdziecie chyba wszystko od tym kraju. Naszym zadaniem było tylko odebrać bilety na dowolnym dworcu kolejowym. Niedziela to był ostatni dzwonek, żeby to uczynić. Tak też zrobiliśmy. Dotarliśmy na dworzec gdzie przed wejściem kotłowało się tysiące ludzi.
Dworce kolejowe w Chinach ze względu na tłumy podróżnych to gigantyczne budynki. Otoczenie mocno chronione przez wojsko i policję. Kocioł był straszny, nam jednak udało się bez problemu odebrać bilety. Żeby to zrobić potrzebne były nasze paszporty, gdyż bilet wystawiany jest imiennie i na rezerwacji występuje jego numer.
Widząc tłumy ludzi i procedury jakie w tym miejscu obowiązują wiedziałem, że rano warto przybyć w to miejsce odpowiednio wcześnie…
Leave a reply