W okolicach Pekinu jest wiele miejsc, w których można zobaczyć Wielki Mur Chiński. Najbardziej popularnym a zarazem najbardziej zatłoczonym miejscem jest Badaling. Z tego powodu zdecydowałem się odwiedzić inne miejsce a mianowicie Mutianyu. Położone około 90km na północ od Pekinu jest miejscem mniej uczęszczanym prze turystów.
Podróżując po Chinach, byliśmy wierni wyłącznie transportowi publicznemu, co stanowiło nie tylko wyzwanie, ale także niezapomnianą przygodę. Jeszcze w trakcie planowania szczegółów podróży wyszukałem w internecie właściwe połączenia autobusowe w stronę Mutianyu. Autobusy wyjeżdżały z pekińskiego dworca autobusowego Dongzhimen. Dotarliśmy tam metrem około godziny 7.30. Dworzec ten był o tyle dziwny, że znajdował się w środku ogromnego budynku.
Zaraz po wejściu podeszła do nas kobieta która, była pracownikiem na dworcu. Zrozumiała gdzie chcemy jechać i po 2 minutach bez stania w wielkiej kolejce siedzieliśmy w autobusie, którym podobno mieliśmy dojechać do celu. Za bilet zapłaciliśmy 15 CNY czyli jakieś 8 zł. Szczerze… to byłem w wielkim szoku, że tak wszystko błyskawicznie poszło. Zacząłem się jednak zastanawiać gdyż mieliśmy jechać autobusem nr 916 a ten miał inny numer. No cóż zaufałem chińskiej kobiecie na dworcu, która ledwo co mówiła po angielsku, to wyjścia nie ma trzeba jechać. No i wyruszyliśmy w stronę tego historycznego wielkiego chińskiego muru, pełni energii i zachłyśnięci ciekawością zobaczenia tego wyjątkowego miejsca.
Mówią, że chiński Wielki Mur to jedyne dzieło ludzkie widoczne z księżyca. Po godzinie „podróży” – czyli stania w korkach – opuściliśmy wreszcie Pekin. Plan był prosty: wysiąść na przystanku Huairou Beije. Ale czy nasz autobus tam dotrze? Tego to nawet chińska wróżka by nie przewidziała ! Ani kogo zapytać, ani się doradzić. Nawet próby kontrolowania trasy za pomocą GPS skończyły się fiaskiem. Minęły już ponad dwie godziny, a my wjechaliśmy do jakiegoś miasteczka, którego nazwy niestety nie zapamiętaliśmy.
Autobus zatrzymał się na przystanku. Nagle ktoś z przodu krzyczy i macha rękami do nas, że powinniśmy wysiąść. W pierwszym momencie pomyślałem, że to kierowca – życzliwy chińczyk pomaga nam i wskazuje miejsce wysiadki. Kiedy wysiedliśmy i autobus odjechał zobaczyłem że nasz pomocny chińczyk został z nami. To nie był kierowca !!! czyli kto ? … zadałem sobie pytanie. Odpowiedź przyszła po kilku sekundach jak nasz dobroduszny Chińczyk napisał na karce papieru cenę 700 CNY, za którą on nas zawiezie do Mutianyu swoim autem.
No nie… to nas chińczyki zrobiły w balona- pomyślałem sobie. Od razu przypomniała mi się pani na dworcu która w moment wsadziła nas do autobusu i pewnie zadzwoniła do swojego kolegi, który wysadził nas gdzieś na zadupiu i odpali jej działkę. Po chwili było już 5ciu takich przyczajonych niby taksówkarzy. Hmm… odszedłem na bok, żeby zapalić sobie papierosa i w spokoju zastanowić się co robić. Wiedziałem, że czekają nas konkretne negocjacje, nie pierwsze i nie ostatnie. Okazało się że, do celu mamy jakieś 30km i to było pocieszające bo nawet prawdziwa taxi nie kosztowałaby zbyt dużo.
Wyznaczyliśmy sobie 100 CNY jako max co możemy zapłacić za trzy osoby. Zaczęła się dyskusja i po kilku minutach został już tylko jeden partner do negocjacji ale za to bardzo zawzięty. Stanowczo podtrzymywaliśmy swoją ofertę. Nasz twardy przeciwnik zatrzymał się na 200 CNY. Po chwili dołączyły do nas dwie dziewczyny z Anglii, które były w takiej samej sytuacji jak my – co bardzo wzmocniło naszą siłę negocjacji. Efekt końcowy był taki, że nasz chińczyk niby taksówkarz zawiózł nas wszystkich (5 osób) za 150 CNY.
To był nasz wspólny Polsko – Angielski sukces w negocjacjach z prawdziwym chińskim tygrysem, który finalnie również był bardzo zadowolony. Po 40 minutach jazdy ściśnięci jak sardynki w puszce dotarliśmy do Mutianyu.
Miejsce przygotowane było na przyjecie ogromnej liczby turystów. Podziemny parking, nowoczesny budynek z kasami biletowymi, wszystkie możliwe restauracje fast food. Takie otoczenie absolutnie nie budowały klimatu dla tak mocno zabytkowego Wielkiego Muru. No cóż, już klika dni w Chinach mam za sobą więc przyzwyczaiłem się… chyba. Kupiliśmy bilety które kosztowały 45 CNY za wejście + 15 CNY na autobus, który zawiózł nas w góry (jakieś 2-3 km jechał).
Zdecydowaliśmy się również skorzystać z kolejki linowej za 100 CNY. Miałem ciężki plecak ze sprzętem foto, trochę szkoda mi było też czasu na wchodzenie około godziny po schodach, no i przyznaję się, że sił też mi brakowało.
Po 30 minutach byłem już w miejscu przeznaczenia. Pierwsze wrażenie to ogrom tej budowli, która ciągnie się w nieskończoność – nie ważne w którą stronę patrzysz. Niestety nie było pełnej przejrzystości powietrza, zobaczycie to zresztą na zdjęciach. Spacer też nie należy do łatwych, gdyż głównie to schody. Warto dodać kilka informacji historycznych dotyczących tego cudu świata.
Wielki Chiński Mur to symbol potęgi, trwogi i niezłomnej ludzkiej determinacji. To monumentalna budowla, która przez wieki fascynuje ludzi na całym świecie. Ale czy to tylko świadectwo ludzkiej pomysłowości i zdolności technicznych, czy może coś więcej?
W najszerszym tego słowa znaczeniu, Wielki Mur jest nie tylko strażnikiem granicy chińskiej, ale także symbolem potęgi i determinacji ludzkiego ducha. Jego budowa rozciągała się przez wieki, angażując tysiące ludzi w ciężką pracę i nierzadko przynosząc ofiary ludzkie. Jednak mimo trudności, mur stał się wyrazem niezłomności chińskiego narodu w obliczu zagrożeń zewnętrznych.
Ale czy Wielki Mur to tylko historia sukcesu? Nie, bowiem równie ważnym aspektem jest to, że mur ten wzbudzał także trwogę w sercach tych, którzy mieszkali po drugiej stronie jego potężnych fortyfikacji. Być może niejednokrotnie wywoływał on również smutek w sercach tych, którzy stracili bliskich w jego budowie czy obronie.
Wielki Chiński Mur to nie tylko zbiór kamieni i cegieł, lecz także symbol kontrastów ludzkiej historii – siły i woli ludzkiej oraz cierpienia i poświęcenia. Jest to pomnik ludzkiej determinacji, który wznosi się jako świadectwo czasu, przypominając o minionych epokach, wojnach, ale także o ludzkiej wytrwałości i nadziei.
Podsumowując, Wielki Chiński Mur nie jest jedynie strażnikiem granicy, lecz także metaforą ludzkich doświadczeń, świadectwem potęgi oraz uporu, które są nieodłącznymi elementami naszej historii i kultury.
Całkowita długość muru to 8851,8 km. Jego większa część jest w złym stanie i dzieli się na kilkanaście odcinków o różnej długości. Tylko niewielkie fragmenty są udostępnione turystom. W okolicach Pekinu jest 6 takich fragmentów. Jego budowę rozpoczęto prawdopodobnie w VI w. p.n.e. Jest największą na świecie budowlą wykonana przez człowieka. Jego budowa pochłonęła niezliczoną rzeszę ludzkich istnień i spotkałem się również z określeniem, że jest najdłuższym cmentarzem świata gdyż podobno w jego wnętrzu grzebano zmarłych. Czytałem, że wybudowanie jednego metra muru kosztowało życie trzech ludzi. (źródło: „Podróże Twoich Marzeń” – Mary-Ann Gallagher)
Pogoda do zwiedzania była idealna biorąc pod uwagę, że spacer po murze niczym się nie różnił od górskiej wycieczki. Niestety występowało lekkie zamglenie co nie sprzyjało mi przy fotografowaniu. Najważniejsze było jednak to, że jestem w tym miejscu, mam cudowne widoki i wspomnienia które zabiorę. Miejsce naprawdę wyjątkowe i szczerze polecam każdemu kto odwiedza Chiny.
Było nas niewielu, co było prawdziwym wyjątkiem w Chinach, gdzie tłumy turystów potrafią przyćmić nawet największe atrakcje. Kiedy podążałem w górę i w dół muru, zastanawiałem się, czy to cud, czy może to tylko mój szczęśliwy dzień. Z każdym krokiem czułem się jak bohater filmu przygodowego, gotowy na każdą historię i wyzwanie, które mnie czekało. Kiedy miałem dosyć wspinaczki, z radością siadałem na schodach, delektując się widokiem i obserwując lokalnych mieszkańców, którzy także próbowali odkryć sekrety tej niezwykłej budowli, choćby przez pryzmat swojej codzienności.
Spędziłem w Mutianyu blisko 5 godzin. Miałem szczęście spotkać różnych ciekawych ludzi, nie tylko Chińczyków. Moja wyobraźnia zapełniła się pięknymi obrazami otoczenia. Myślę, że to miejsce jest utrzymane w historycznym klimacie. Nowoczesne budynki, restauracje są jednak położone daleko od samego muru i całe szczęście ! Nawet panowie z urzędu ochrony zabytków swoim ubiorem doskonale się komponują do otoczenia. Uwielbiam ten moment, kiedy czujesz się jakbyś podróżował w czasie. To było coś. Naprawdę było warto !
Poniżej najstarszy chiński strażnik chińskiego muru. Tak sobie to wymyśliłem. Panowie strażnicy mieli dwa zadania. Pierwsze to pilnować muru przed wrogiem. Drugie to fotografować się z turystami. Wyglądało to bardzo oryginalnie.
Kiedy dojechałem do Mutianyu i zobaczyłem tą współczesność pomyślałem, że tam wysoko na murze będzie można kupić frytki i piwo. Całe szczęście że się myliłem. Różnie to bywa w Chinach z tą komercją. Dlatego cieszył mnie widok tych średniowiecznych panów, kiedy przemierzałem ten Wielki Mur Chiński.
Powoli trzeba było opuszczać to piękne miejsce gdyż czekał nas jeszcze powrót do Pekinu. Tym razem wszystko poszło sprawnie. Pomogła nam Chinka znająca odrobinę angielskiego, z którą zabraliśmy się busem do Huairou (kosztowało 20 CNY na osobę) a stamtąd już autobusem na dworzec Dongzhimen za 8 CNY. Na autostradzie były ogromne korki i do Pekinu jechaliśmy prawie 3 godziny. Wróciliśmy do naszego hoteliku mocno zmęczeni i należała nam się chwilka odpoczynku.
Nadchodzący wieczór chcieliśmy poświęcić na odrobinę rozrywki polegającej na degustowaniu chińskiego jedzenia oraz innych napojów. Było miło, ciepło i sympatycznie. Wieczór zakończyliśmy w naszym ulubionym barze obok hotelu w niepowtarzalnym towarzystwie charczących, plujących… Chińczyków (trudno uwierzyć ale to jest normalne zachowanie w tym kraju). I tak po ciężkim, owocnym dniu powoli kończyły się moje wewnętrzne baterie i potrzebna była ładowarka w postaci snu.
Leave a reply