W poniedziałek wcześnie rano opuściliśmy hotel udając się na dworzec kolejowy Pekin Zachód. Stamtąd o godzinie 10.00 odjeżdżał nasz pociąg do Zhenhgzhou. Chińskie dworce kolejowe to ogromne budynki. Żeby wejść do środka trzeba okazać swój bilet oraz paszport, no i oczywiście przejść kontrolę bagażu. Każdy peron ma swoją indywidualną poczekalnie i tam pasażerowie oczekują na swój pociąg. Około 10 minut przed odjazdem pociągu otwierają się bramki (podobnie jak na lotnisku) i podróżni skanując kolejny raz swój bilet wchodzą na peron wsiadając od razu do pociągu. Wszystko przebiega dość sprawnie. Charakterystyczny jest tu pośpiech Chińczyków, którzy nie wiadomo czemu biegną pchając się jeden przed drugim. Dziwne to było i śmieszne, dla mnie niezrozumiałe, gdyż każdy miał przecież swoją wyznaczoną miejscówkę. Pociąg ruszył punktualnie o 10 godzinie. Mieliśmy do pokonania odległość 700km a podróż miała trwać zaledwie 2,5 godziny.
Wsiadając do ekspresowego pociągu, poczułem się jak bohater kreskówki w skoku przez czasoprzestrzeń – prędkość ponad 300 km/h, a przystanek między punktem A i B tylko jeden ! Komfort podróży ? Kwintesencja luksusu ! Wagony cicho szeptały, klimatyzacja pracowała jak mistrz, a stewardesy rozdawały uśmiechy wraz z herbatą. To było jakby podróżować na fali sukcesu, aż do samego Zhengzhou. Ale największą atrakcją byli sami Chińczycy, którzy zawsze wiedzą, jak wykorzystać podróż pociągiem. Wagonowy krajobraz pełen był podróżnych z ich nieodłącznymi kubkami – zalanie wrzątkiem chińskiej zupy typu instant to obowiązkowy rytuał ! Nie mogłem nie docenić tego chińskiego sztandaru praktyczności. Po kilku chwilach w ich towarzystwie, czułem się jakbym mógł zrozumieć ich codzienne życie przez pryzmat zapachu ich ulubionych potraw.
Do Zhengzhou dojechaliśmy punktualnie o 12.30. Przywitał nas nowoczesny i oczywiście ogromny dworzec wschodni. Krótki filmik z podróży poniżej.
Do centrum miasta dotarliśmy taksówką. Kosztowała około 30 CNY czyli jakieś 18 zł. Miasto było mocno zakorkowane i jechaliśmy prawie godzinę. Taksówka miała w bagażniku wielka butlę na gaz i nasze bagaże trzymaliśmy niestety na kolanach. Kierowała kobieta, która zupełnie nie wiedziała gdzie chcemy dojechać. Załapała dopiero gdy pokazaliśmy jej miejsce korzystając z nawigacji w telefonie. Duża cześć miasta wyglądała na nowo wybudowaną. Wysokie i nowoczesne budynki, szeroki nowe drogi. Gdy jednak zbliżaliśmy się coraz bardziej do centrum zaczynało to wyglądać zupełnie inaczej.
Chaos architektury i mocno wyeksplatowane budynki, podziurawione ulice, tłumy ludzi oraz całe mnóstwo dźwięków tętniącego życiem miasta taki był mój pierwszy obraz Zhengzhou. Było bardzo gorąco i wszędzie unosiły się różnorodne, wymieszane ze sobą zapachy. Od spalin samochodów po kuchenne wywiewy i butwiejące śmieci. Był to obraz zgoła odmienny od Pekinu. W dużej mierze to wszystko przypominało mi starą cześć Bangkoku. Zwykłe przejście na drugą stronę ulicy nie było sprawą banalną. Mogłoby się wydawać, że nie obowiązują tu żadne przepisy ruchu drogowego. Poniższy film pokazuje uliczny chaos komunikacyjny. Zobacz filmik poniżej.
Zatrzymaliśmy się w hotelu w ścisłym centrum miasta. Z okien pokoju dolatywały dość wyraźnie dźwięki głośnego śródmieścia Zhengzhou. Wizyta w tym mieście to przystanek w podróży do klasztoru Shaolin. Mając w pamięci świeże wspomnienia z Pekinu, klimat Zhengzhou był wyraźnie inny. Nie chodzi już o same miasto ale o ludzi i ich zachowania. W tym mieście czuliśmy się jak kosmici. Kiedy wyszliśmy w miasto większość ludzi spoglądała na nas z ogromnym zdziwieniem. Często z ukrycia robili nam zdjęcia i kręcili filmy a bardziej odważni podchodzili i wspólnie z nami robili selfie. Ciekawe doświadczenie być w centrum zainteresowania Chińczyków. Faktem jest to, że przez cały pobyt w tym mieście czyli dwa dni nie spotkaliśmy żadnego obcokrajowca.
Zhengzhou, stolica prowincji Henan liczy sobie blisko 9 milionów ludzi. Jest położone w środkowej części Chin. W pobliżu tego miasta znajduje się świątynia Shaolin, która jest kolebką chińskiej sztuki walki. Zhengzhou jest ważnym węzłem komunikacyjnym, zwłaszcza dla kolei. Centrum miasta jest w procesie przebudowy. Większość budynków jest remontowanych lub wyburzanych.
Wędrowałem po ulicach miasta aż do samego zmierzchu. Mnóstwo sklepów, z których wylatywała głośna muzyka oraz okrzyki sprzedawców zachęcających do skorzystania z promocji. W połączeniu z hałasem ulicy wszystko to dawało taki wyjątkowy industrialny szum. Dobrze zapamiętałem te dźwięki. Wieczorem na ulicach pokazało się pełno wózków z ofertą street food. Skorzystałem z tej okazji i na ławeczce konsumowałem swoją kolacyjkę.
Było już ciemno i późno, ulice w centrum Zhengzhou wciąż były zatłoczone, wciąż były głośne. Na głównej ulicy handlowej, siedząc na ławce obserwowaliśmy to wszystko europejskim okiem. Pomyślałem, że ten cały otaczający nas chaos jest widoczny tylko przez nas. Dla chińczyków to zwykła codzienność. To co dla nas jest chaosem dla nich jest uporządkowanym ładem 🙂 Długo jeszcze dyskutowaliśmy na tej ławce smakując pyszną chińską ziołówkę…
Leave a reply